Lizaki i żelki na odporność dla dzieci, kupować?

Czas jesienno – zimowy niestety sprzyja bólom gardła. Często u dzieci pojawia się przeziębienie, a maluchy które rozpoczynają sezon żłobkowo – przedszkolny praktycznie co tydzień maja katar i dość często łapią ich poważniejsze choróbska. Rodzice w trosce o swoje pociechy szukają pomocy we wzmocnieniu odporności u dzieci. Oczywiście naprzeciw ich poszukiwaniom wychodzą firmy produkujące cukierki, lizaki, żelki, które pomogą w budowaniu lepszej odporności u najmłodszych. Śledząc telewizyjne reklamy i widząc wielką różnorodność na aptecznych półkach, jestem przerażona. Lizaki i żelki na odporność dla dzieci pojawiają się w coraz większej ilości.

Czy rzeczywiście warto uczyć dziecko, że cukierki i słodkie żelki dadzą mu siłę i zdrowie?
Jak potem wytłumaczyć maluchowi, że można zjeść ich tylko dwie sztuki?
Czy nie lepiej żelki i lizaki traktować jak słodycze, które jada się sporadycznie, bo mają bardzo duże ilości cukrów i syropów glukozowych, które psują zęby maluchom, a z biegiem lat są jednym z powodów występowania otyłości?

lizaki i żelki na odporność dla dzieci

Dzieci, dużo rozumieją, więc czy nie lepiej traktować ich poważnie i z należytym szacunkiem? To znaczy, tłumaczyć im, że jak są chore to dostają leki, suplementy na odporność: syropy, tabletki. A nie oszukiwać i podawać niby lek, niby cukierek. Tak naprawdę do końca nie rozumiejąc po co.

Jako dietetyk uważam, że jest to najgorsza forma, przemycania dzieciom słodyczy i działa niekorzystnie na ich podświadomość, która potem może mieć wpływ na ich dalsze wybory.

insulinooporność

O zdanie, zapytałam również Panią doktor Dagmarę Chmurzyńską-Rutkowską, która prowadzi bloga mamapediatra.

Czy uważa Pani, że lizaki i żelki na odporność dla dzieci to dobra forma leków i warto zalecać ją maluchom. Czy lepiej podawać leki w formie tradycyjnych syropów i tabletek?

Absolutnie nie jest to dobre rozwiązanie. Nie spotkałam się co prawda z lekiem w postaci lizaka czy żelka (jeszcze), ale z witaminami czy suplementami już tak. Niestety większość rodziców ma przekonanie, że to co kupują w aptece jest zdrowe. A tak niestety nie jest. Nigdy nie zalecam witamin w formie żelka. Nie zalecam też lizaka na ból gardła. W dzisiejszych czasach nie potrzebujemy dodatkowego oszukiwania przy podawaniu np. witaminy D (jej suplementacja ma sens), bo te w postaci syropu czy kropel są całkiem smaczne. Na bolące gardło jest tyle dobrych i skutecznych preparatów, że nie widzę sensu sięgania po jakieś udziwnione produkty.

Czy żelki lub lizaki, kupione w aptece, są tak samo skuteczne jak podobne do nich leki tylko podane w formie tradycyjnej?

Należy zadać sobie pytanie co w ogóle jest w tym żelku. Jaka witamina. Nie widzę konieczności podawania zdrowemu dziecku witamin w żelku, lizaku czy syropie i nie jest to tylko mój wymysł, ale światowe zalecenia. Wielu rodziców pyta o dobre rozwiązanie na poprawę odporności. Poza witaminą D i kwasami DHA – nie ma potrzeby suplementacji dodatkowych witamin czy wyciągów roślinnych zawartych w tych produktach aptecznych, bo one nie mają udowodnionego działania. Jeśli dziecko ma stwierdzony niedobór jakiegoś składnika – to co innego. W przypadku zdrowego dziecka, nawet takiego które choruje 8 razy do roku (przypominam, że to jest norma) witaminy podajemy z warzyw i owoców. A odporność wzmacniamy częstym pobytem na świeżym powietrzu, zbilansowaną dietą i higieną snu.

Jeśli rodzic daje żelki na odporność to poza jakimś niewielkim procentem witamin (które nie mają wpływu na odporność), podaje tak duże ilości cukru, że cały plan zdrowej i zbilansowanej diety rozsypuje się na kawałki. Nie mówiąc już o tym, że to pieniądze wyrzucone w błoto.

Jak Pani myśli, czy taka postać leków, nie sprawi, że dziecko będzie chciało nadmiernie przyjmować tego typu leki i zjadać je w zbyt dużych ilościach – tak jak inne słodycze?

Dzieci lubią słodycze. Zresztą nie tylko dzieci. Ale stanowczo sprzeciwiam się oszukiwaniu dzieci. Trzeba to jasno rozdzielić – to jest lekarstwo, a to jest słodycz. Podanie od czasu do czasu czekolady czy lizaka dziecku nie jest przestępstwem, ale wciskanie kitu, że codzienny żelek to witaminka jest robieniem z dziecka idioty. Dlaczego codziennie nie dostaje kostki czekolady? Albo codziennie nie dostaje coli? Przecież żelek dostaje. W coli i czekoladkach też są witaminki? Albo w żelkach ze sklepowych półek? Dzieci nie są głupie, więc ich tak nie traktujmy. Takie “żelkowe” witaminki to totalna pułapka.

Czy taka postać leków nie niesie ze sobą zwiększonego ryzyka ich przedawkowania?

Nie od dziś wiadomo, że dzieci mają zamontowane urządzenie “cukrowy radar”. Zdarzają się na izbie przyjęć dzieciaki, które są połamane, bo wspinały się do szafki, w której są ciastka. Do pseudowitaminowego żelka też się mogą dobrać. I zjeść wszystkie. W końcu czasami mama daje dwa żelki. A Franek do przedszkola przyniósł nawet kiedyś całą paczkę! Żelek to żelek, prawda? O ile zjedzenie przez dziecko żelkowych “witaminek”, go nie zabije (najwyżej będzie miało biegunkę i wymioty) o tyle pomyślmy co będzie jak w formie żelka zrobią chociażby paracetamol. Jego przedawkowanie może doprowadzić nawet do zgonu. Nie dajmy się zwariować i edukujmy się jako rodzice. Dla dobra naszych mądrych dzieci.

A jakie jest Twoje zdanie na temat lizaków na bolące gardło, albo żelek wzmacniających odporność?

dietetyczny ebook

—————————————

Na pytania odpowiadała:
Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska – z wykształcenia lekarz, który wybrał drogę pediatrii. Od 2015 roku autorka bloga mamapediatra.blog.pl, który ma odpowiadać na najczęstsze, medyczne pytania rodziców małych pacjentów.
Prywatnie żona i mama trzech córek.